Dzień stosunkowo ciepły. W momencie zbiórki było 12 st.C. Na łące pojawili się: Krys, Darek, Leon, Andre i nowy kolega Grzesiek. Ten ostatni nie bardzo był świadomy warunków, w jakich przychodzi nam wracać z wycieczek o tej porze roku, czyli po ciemku. Jego rower wyposażony był tylko w malutką przednią lampeczkę pozycyjną. Uświadomiony, w czasie kiedy oczekiwaliśmy jeszcze na łące, pojechał do Lidla i kupił porządną lampkę akumulatorową. Postanowiliśmy pojechać do Kazimierza Dolnego przez Celejów. Skierowaliśmy się do Końskowoli zgarniając po drodze Grześka spod sklepu. Jechało się bardzo szybko, bo jest to odcinek cały czas z górki. Jak skręciliśmy w prawo w stronę Pożoga, a potem Celejowa, pagórki trochę wyhamowały tempo. Zjeżdżając wąwozem w Stoku biliśmy rekordy prędkości. Trzeba było uważać na zakręcie kończącym zjazd, aby nie przewrócić się na piasku, wypaść z drogi lub nie władować się pod jakiś samochód. Po dojeździe do szosy Nałęczowskiej zdecydowaliśmy się skręcić w lewo a potem w prawo przez Witoszyn do Rzeczycy. Ta trasa zawsze cicha i przyrodniczo urokliwa zawsze jest dla nas bardzo atrakcyjna. Szkoda, że dość mroźna momentami tegoroczna zima, wyraźnie popsuła asfaltową nawierzchnię drogi. Dużo spękań, dziur i nierówności. Budowany zalew w Witoszynie nie był jeszcze zalany wodą. Przy sklepie w Rzeczycy zrobiliśmy odpoczynek. Kolega Grzesiek montował nowo zakupioną lampkę, co połączone było z akcjami gubienia i zbiorowego poszukiwania śrubek, tudzież nakrętek. Jadąc dalej w stronę Kazimierza, doszliśmy do wniosku, że tzw. „smog” nie jest problemem miast, ale wsi. Jadąc drogami wśród pięknej przyrody, w otoczeniu pól i pagórków, nie mogliśmy się uwolnić od ciągłego odczuwania zapachu spalenizny. Nawet niezbyt gęsto rozmieszczone domy, wydzielały z kominów gęsty, śmierdzący śmieciami dym, który ścielił się nisko i rozpływał na dużej powierzchni. Nie dało oddychać się świeżym powietrzem. Ludzie palą w piecach wszystko co się da i częstują smrodem wszystkich w okolicy.
Długim zjazdem z Czerniaw dojechaliśmy do Kazimierza. Tam zrobiliśmy odpoczynek w małej kawiarni na rynku. Ku naszemu rozczarowaniu, nie obsługiwały w niej miłe i bardzo ładne dziewczyny, jakie kiedyś tam spotkaliśmy. Był młody pan, także miły, ale co z tego. My nie gustujemy w panach. Większość uczestników wycieczki miała ochotę na gorącą herbatę.
Droga powrotna do Puław zaczęła się małymi komplikacjami, bo Grześkowi wkręcił się w tryby kabel od słuchawek. Wydaje się, że słuchanie muzyki podczas jazdy na rowerze, to nie jest dobry pomysł ze względu na ryzyko nie usłyszenia nadjeżdżającego samochodu, a tu okazało się, że czyhają jeszcze inne niebezpieczeństwa, np. w postaci możliwości urwania głowy lub uduszenia przez słuchawki.
W drodze wzdłuż wału wiślanego przydały się dobre lampki. Czasem widać było dzięki nim przełażące przez ścieżkę duże niezgrabne ropuchy, co ratowało je przed rozjechaniem.
W Puławach nie było już woli do zakończenia rajdu w knajpie i wszyscy rozjechali się do domów.
Darek
Komentarze
NA TEJ TRASIE PRZYDA CI SIĘ MAPA Z NASZEJ APLIKACJI
MAPA TURYSTYCZNA W APLIKACJI TRASEO
Kazimierz Dolny
Turystyczna mapa "Kazimierz Dolny" i okolic w świetnej skali 1:35 000. Znaleźć na niej można wszystkie ważne dla turysty informacje z tych pięknych terenów dotyczące nie tylko cennych zabytków, ale i tras pieszych, rowerowych, rezerwatów przyrodniczych i parków krajobrazowych. Mapa zawiera aktualną infrastrukturę turystyczną. Mapa swoim zasięgiem obejmuje także Kazimierski Park Krajobrazowy, Nałęczów i Puławy.