Kolejne szusowanie na Soszowie. Tym razem piękna słoneczna i niestety wiosenna pogoda zachęcała do wypadu na narty. Zimę mamy bardzo ciepłą i łagodną, przez co śniegu w górach mamy bardzo mało. To jednak nie demotywuje narciarzy, a wręcz przeciwnie - trzeba korzystać z tego co jest, bo nie wiadomo jak długo warunki się utrzymają. Moje jeżdżenie rozpocząłem od 8:20 i szusowałem prawie do 13:00, a karnet miałem tylko na 3 godziny, ot taki bonus... Warunki na stoku z rana były super, potem jednak najechało sporo m.in. warszawskiej gadziny i zrobiły się muldy. Wysoka temperatura, bo 6 stopni, powodowała, że śnieg zamieniał się w taką breję, ale dało się jeździć. Na koniec postanowiłem zrobić trochę skituru... Wybrałem się na czeską stronę, przez niewielki lasek na polanę, którą w zeszłym sezonie nazwaliśmy "dziewiczym stokiem", dlatego że można tam nieźle poszusować... Niestety jest to mocno ograniczone, bo na Soszowie, nadal nie działa orczyk na sam szczyt i musiałem się tam solidnie "nadreptać" ale dałem rady... Nagrodą były fajne widoki nie tylko na okoliczne góry, ale też i na Tatry, no i oczywiście fajny zjazd po naturalnym śniegu po "dziewiczym stoku". Zjechałem tam tylko raz, ale i tak jestem zadowolony, bo czekałem długo na taką możliwość... No i bym się nie doczekał, bo wspomniane wyciągi nie działają... Z nadzieją, że to być może była moja jedyna wizyta w tym miejscu w tym sezonie narciarskim zjechałem na stok i do samochodu.
Skomentuj