Kolejna skirajza na Soszowie w Wiśle Jaworniku rozpoczęła się o godzinie 8:30 i trwała do 11:30. Chociaż wstać musiałem rano, to owszem wstałem... ale już prawie o 4:30, bo tak wstawałem cały tydzień na pierwszą zmianę. I teraz też wstałem i... ogarnęło mnie przerażenie, bo popatrzyłem na zegar i pomyślałem, że czas się zbierać do roboty. Na szczęście to była sobota niepracująca i znów wlazłem na chwilę do łóżka... ale już po 6:30 ponownie wstałem z myślą że dziś skirajza. Niestety pogoda zimy wcale nie przypominała, bo jak i w Ligocie tak i w górach temperatury skoczyły ponad 10 stopni i trochę wiał wiatr, ale ciepły, a to oznacza halny. Na szczęście, o deszczu mowy nie było. Stok zastałem wyratrakowany i bardzo dobrze utrzymany. Jedynie lały się potoki wody tuż obok niego... Nawet kiedy najechało dużo gadziny z Mazowsza, Lubelszczyzny i Warmii, stok nie przypominał oraczki, co mnie mile zaskoczyło, więc cały czas fajnie się szusowało. Na koniec postanowiłem obadać, co się dzieje na Palenicy w Ustroniu, a tam niestety nie ma szans na szusowanie, bo śniegu na stoku praktycznie nie ma. Szkoda, bo to fajny stok. Niestety zapomniałem wyłączyć endomondo i pokazało mi trochę drogi po Ustroniu. W rzeczywistości na na nartach miałem przejechane 37 km.
Skomentuj