Korzystając z (wciąż) leżącego śniegu, postanowiłem zrealizować pewien pomysł - wycieczkę na nartach do Mirowa i Bobolic. Trasę z Żarek wielokrotnie przemierzałem na rowerze, chciałem zobaczyć, jak wygląda zimą, w śniegu.
Start z Przewodziszowic, spod wypożyczalni nart. Początkowo standardowo, do węzła szlaków i dalej prosto. Dość szybko jednak opuściłem ślady i skręciłem na południe, tak by dostać się do Mirowskiego Gościńca, który miał mnie doprowadzić komfortowo do Mirowa. Niestety, po kilkuset metrach przyszło torować po zmrożonym śniegu pod górę, a potem "zjeżdżać" w stronę szosy. Po jej przekroczeniu znów torowanie, znów pod górę, ale nieco się poprawiła pogoda i zaczęły się widoki :). Minąłem jedno ze wzniesień na mojej trasie i po śladach traktora czy quada zjechałem na Gościniec, wprost na wiatę, w której co nieco odpocząłem. Od tej pory w zasadzie cały czas droga wiedzie w dół. Co prawda nie była tak komfortowa, jak myślałem, bo nie było typowych śladów dla nart, ale dało się bez większych trudności zjeżdżać przez 2-3 km. Ładny teren, najpierw lekko zadrzewiony, potem już leśny. Po dojechaniu do Mirowa okazało się, że torowanie zajęło zbyt dużo czasu i do Bobolic nie dotrę. Podszedłem tylko bliżej zamku, by zrobić zdjęcie i zdecydowałem wracać przez Łutowiec (Lutowiec), wykorzystując leśne dróżki, tak by końcowa część pokrywała się ze Szlakiem Warowni Jurajskich. Pomysł był przedni, tylko że znów przyszło torować. Początek do Łutowca był OK, ktoś przejechał jakimś pojazdem, natomiast potem było już tylko trudniej. Poprawiło się znacznie po przekroczeniu szosy, były ślady nie tylko opon, ale też nart. A poza tym znów w dół, więc nawet jeśli nie dało się zjeżdżać, to przynajmniej było lżej. I tak za śladami powróciłem do punktu wyjścia.
Wycieczka bardzo przyjemna, odliczając kiepskie warunki (powierzchniowa warstwa śniegu mocno zmrożona i zlodowaciała, lód w śladach). Zupełnie inaczej wygląda ten teren zimą. Może nawet ładniej?
Skomentuj