To kolejna wyprawa "hardcorowa" w Beskid Śląski. Tym razem pojechaliśmy na koniec trasy kolejowej do Mostów u Jabłonkowa. Droga do Harczawy okazała się wymagająca, ale do pokonania. Po pokrzepieniu się i zwiedzeniu miejscowości ruszyliśmy na granice Polski Czech i Słowacji. Zjazd na Trójstyk i jego zwiedzenie to była "pestka" natomiast wydostanie się z niego to już był horror. Jak zwykle pierwsze były dziewczyny, panowie "dobili", żeby zdążyć na posiłek. Później jazda na skróty (po informacji od miejscowych) okazała się niewypałem, lecz wszyscy zgodnie dojechali do Navsi. Kufel nektaru z pianką w naszej ulubionej "księgarni" dopełnił bardzo udaną wycieczkę.
Skomentuj