Tu rozpoczęliśmy naszą pieszą wędrówkę w nieznane. Przejazd z Wrocławia-Mikołajów do Trzebnicy zajął nam 45 minut.
Neogotycki kościół św. św. Piotra i Pawła wybudowany w 1835 r., byl dawniej kościołem ewangelickim. Po zakończeniu II wojny światowej w kościele znajdował się magazyn ogumienia i części zamiennych do samochodów ciężarowych. W 1987 roku kościoł został przekazany parafii rzymskokatolickiej.
Droga równoległa do ulicy Obornickiej, będąca przedłużeniem ul.Lawendowej, bardzo malownicza, z sadami owocowymi, niestety w pewnym momencie niedostępna dla piechurów, z powodu zamykanej na klucz bramy, za którą znajdują się prywatne sady i ogródki działkowe.
Zamknięta na klucz, bramka ogródków działkowych, zmusiła nas do odwrotu. Powróciliśmy na główną, mało atrakcyjną ulicę Obornicką, mijając po drodze m.in. Cmentarz Komunalny i ruchliwą obwodnicę E261.
Najładniejszy odcinek ul.Obornickiej, prowadzący wzdłuż ogrodzenia Cmentarza Komunalnego.
Mimo że główna droga nie była zbyt ruchliwa, maszerowanie było mało przyjemne, ze względu na brak pobocza lub ścieżki dla pieszych. Jednakże na tym odcinku odsłaniają się pierwsze jego walory widokowe - dolina Baryczy i Nizina Południowowielkopolska.
Zmierzaliśmy w kierunku Farnej Góry zastanawiając się czy będziemy wiedzieli, w którym momencie zdobędziemy jej szczyt. Niestety, drugi co do wielkości szczyt Wału Trzebnickiego okazał się dla trudny do zlokalizowania w terenie. Prawdopodobnie znajduje się na wewnętrznej stronie lewego zakrętu przy dużej bramie wjazdowej, za którą roztacza się widok na prywatne sady, z panoramą Wrocławia w tle.
Schodzimy w końcu z głównej drogi i kierujemy się na zachód drogą prowadzącą do Malczowa, z której ładnie widać rzeźbę wzgórz od północnej strony, z charakterystycznymi asymetrycznymi, falistymi wzniesieniami. Kwitnące drzewa owocowe czynią ten odcinek bardzo malowniczym.
Widok na stronę północną od drogi prowadzącej do Malczowa.
Widok na stronę południową drogi prowadzącej do Malczowa
Widok na pola leżące na północ od drogi prowadzącej do Malczowa.
Znaleźliśmy się w miejscu, w którym nasza droga asfaltowa zamieniała się w polną ścieżkę - tak przynajmniej pokazywała mapa.Cieszyliśmy się z każdą sekundą coraz bardziej, że oto za chwilę będziemy maszerować już tylko polnymi drogami, zostawiając za sobą nieznośny szum, mijających nas co chwilę, samochodów. Jakież było nasze zaskoczenie i przerażenie, gdy wyrosła przed nami kolejna przeszkoda - brama wjazdowa, za którą znajdował się olbrzymi, prywatny sad, otoczony z każdej strony siatką. Na jednym ze skrzydeł bramy znaleźliśmy bardzo czytelny niebieski szlak turystyczny, kolejny ujrzeliśmy na pobliskim drzewie, znajdującycm się wewnątrz sadu, więc nie wiedzieliśmy za bardzo co robić - czy wchodzić i dać się pożreć psom pilnującym krzewów owocowych, czy szukać innej ścieżki. Wybraliśmy niechętnie tą drugą opcję, przeczuwając, że nie uda nam się znaleźć alternatywnej drogi. Po kilku minutach wiedzieliśmy że jedyna jaka była dostępna i zgodna z tym co pokazywała mapa, znajdowała się właśnie na terenie sadu.
Nie mogąc znaleźć innej ścieżki, zdecydowaliśmy wejść do sadu, przez bramę, która na szczęście była otwarta. Szczęśliwie przeszliśmy ten odcinek, bez konieczności ucieczki przed psimi strażnikami sadu :)
Dotarliśmy do miejsca, w którym północny sad zamienia się w lasek a droga staje się bardziej dzika i jakby niedostępna. Tu natknęliśmy się na kolejną przeszkodę - ogromną zasłonę, "uszytą" z wijących się gałęzi drzew. Wątpliwości, czy idziemy właściwą drogą, zniknęły z chwilą gdy ujrzeliśmy na jednym z drzew niebieski szlak.
Droga wiodąca przez las po kilku minutach wyprowadziła nas, na szczęście tylko dosłownie, w pole. Stąd roztacza się przepiękny widok na wzniesienia malowane złotem rzepaku i bielą drzew owocowych, i małą wioskę - Droszów.
Jest gdzieś lecz nie wiadomo gdzie....znowu trudno nam ustalić gdzie dokładnie znajduje się kolejny szczyt Wału Trzebnickiego - Piekarska Góra.
Przerwa na trasie wypadła nam na solidnie wykonanej wieży widokowej.
Do kogo należy ta piękna nakrapiana skorupka jajka? Wujek google chęnie nam pomógł w znalezieniu odpowiedzi :)
Zakończenie naszej 14 kilometrowej trasy.
Zamiast Orki był Kret - wyborny Stout uwarzony przez Browar Widawa i Browar Kopyra
Skomentuj