Lubomierz - Rzeki Dyrekcja GPN - Przełęcz Borek - Hala Turbacz - Schronisko PTTK Turbacz - Wiesielakówka - Bukowina Waksmundzka - Tomisiówka - Łopuszna, Zarębek Średni
UWAGA - pozycja "prędkość" jest wielkością raczej iluzoryczną, bardziej wirtualną niż rzeczywistą bowiem nie wyrzuciłam z zapisu GPS czasów strawionych na postoje w tym najdłuższy w schronisku, a także nie sposób było uporządkować w ogóle pewnych szczegółów, bowiem mój GPS w górach szaleje i trzeba sporo wysiłku, by długość trasy była zbliżona do rzeczywistej ... pierwotny odczyt dał wynik około 10 km dłuższej trasy, więc uważam jej "stemperowanie" do realnych wartości za pewien rodzaj sukcesu. Uważam też że w przybliżeniu wliczając postoje, wszystko współgra z realiami w terenie. Życzę miłego wędrowania, jeśli nie w terenie, to przynajmniej wirtualnego.
Do Lubomierza przyjechaliśmy wcześnie rano autokarem prosto z Warszawy. Noc jak zwykle spędzona raczej drzemiąc niż śpiąc. Przebraliśmy się z stroje do wędrówki w ostatnim mijanym po drodze MC Donaldzie gdzie też zjedliśmy śniadanie. Bagaże zostawiamy w autobusie i na trasę wyruszamy na lekko, tylko z podręcznym bagażem. Resztę znajdziemy wieczorem w lukach naszego autokaru czekającego przy hotelu w Łopusznej.
A teraz pora w drogę. Świat przesłania mgła, siąpi drobny kapuśniaczek. Dzisiaj najwyższym punktem wędrówki jest schronisko PTTK pod Turbaczem. Część osób i tak wejdzie jednak wyżej, bowiem przespaceruje się dodatkowo na Turbacz, który jest dopiero jutro w programie.
Do Hali Turbacza dojdziemy malowniczą doliną Kamienicy z początku szlakiem niebieskim, a od przełęczy Borek szlakiem żółtym prowadzącym wprost ku schronisku. Po drodze czeka nas podziwianie pięknych okoliczności przyrody i łąk pełnych krokusów ... Krokusy to cel naszej turystycznej eskapady.
Tydzień wcześniej inna ekipa Aktywnych+ miała słoneczną pogodę, a my mamy krajobraz zasnuty mgłą ... raz cieńszą jej woalką, raz grubszą. Jest też dużo chłodniej niż tydzień temu więc krokusy tulą swe łebki i nie pokazują kolorowego wnętrza kielichów. Do tego ciepło minionego tygodnia roztopiło śnieg i lód zalegający w wyższych partiach stoków i teraz pod nogami mamy tego skutki ... gliniana breja atakuje bezlitośnie nasze buty i ubrania.
Nikt jednak nie mówił, ze będzie lekko, a może i mówił myśląc o technicznej stronie trasy. Tak ... trasa jest technicznie łatwa, ale dzisiaj mocno wymagająca ze względu na okoliczności przyrody.
W wędrówce zdecydowanie pomagają mi kije trekkingowe. Dzięki nim udaje się utrzymać pionową postawę. Ale nastroje w liczącej 50 osób ekipie są i tak bardzo pogodne i wesołe.
Niewyspani może, ale szczęśliwi ruszamy potężną grupą do przodu, by już wkrótce podzielić się na mniejsze, kilkuosobowe zespoły idące własnym rytmem. Przez cały czas towarzyszy wędrówce mgła, w dużej części, głównie przy schodzeniu do Łopusznej błoto, czasem śnieg i lód, czasem drobny deszcz, ale dzisiaj niezbyt nawet męczący.
W schronisku jemy smaczne posiłki ... menu jest obszerne ... mamy np. , barszcz czerwony, zupę chrzanową, żurek z żeberkiem, czy pierogi o wybranym smaku. Jest herbata w wielu rodzajach ... ja polecam z brusznicą ... wspaniała, jest kawa do wyboru, piwo, doskonała szarlotka i bardzo miła i sprawna obsługa. Dziś wieczorem będzie wesele, więc i roboty jakby jest więcej, ale turyści na tym nie tracą, bo obsługa schroniska podzieliła umiejętnie między siebie zadania.
Na weselu nas nie będzie, ze schroniska bowiem po godzinie czy dwóch schodzimy do Łopusznej najpierw szlakiem żółtym, potem niebieskim z wariantem trudniejszym, ale krótszym i łatwiejszym, choć dłuższym, który gwarantuje nam nieco więcej pięknych scenerii i dwa trzy kilometry więcej drogi. Cała przyjemność po naszej stronie - idę z grupą wybierającą dłuższy wariant. Do hotelu w Łopusznej dochodzimy na długo przed planowaną obiadokolacją, więc kąpiel pod ciepłym prysznicem daje przyjemność i odprężenie.
Dzień można zaliczyć do bardzo udanych. Trasa ciekawa, łatwa technicznie, choć ze względu na pogodę nieco trudna w zachowaniu równowagi, dlatego bardzo polecam kije trekkingowe, miałam je pierwszy raz na trasie, bo uważałam chodzenie z kijami po górach za "obciach", ale zmieniłam zdanie po ostatniej pienińskiej wędrówce i dzisiaj jestem z tego bardzo zadowolona. Polecam więc kije i ... polecam też Gorce są bardzo piękne o każdej porze roku.
Skomentuj