Kraków - Kamień - Kraków

Święto Niepodległości postanowiłem uczcić na swój sposób i wybrałem wycieczkę rowerową. Pogoda była wspaniała więc mogłem sobie pozwolić na dość długą jak na ta porę roku wycieczkę bez obawy, że zastanie mnie zmrok. Jako cel obrałem sobie leżący na wzniesieniu wśród lasów Kamień. Teren po którym się poruszałem znany mi był w mniejszym lub większym stopniu z poprzednich wycieczek, znane mi też były ciekawsze obiekty znajdujące się w mijanych miejscowościach. W związku z tym zakładałem, że trasę pokonam bez dłuższych postojów. W trakcie wycieczki plany się jednak zmieniły bo ciężko mi było przejechać i nie zatrzymać się choć na chwilę przy atrakcjach stworzonych przez przyrodę lub ręką ludzką. Trochę więc tych obiektów się nazbierało. Tak więc pogoda dopisała, sporo ciekawych miejsc widziałem, można by więc powiedzieć, że były same pozytywy. Niestety od samego początku wycieczka obarczona była pechem. Najpierw nie włączyłem nagrywania trasy w aplikacji Traseo i uświadomiłem to sobie dopiero po przejechaniu 12 kilometrów. Na szczęście problem ten można było rozwiązać edytując trasę po zakończeniu wycieczki. Drugie nieszczęście jakie mnie spotkało to zgubienie futerału na aparat fotograficzny, który zawsze wożę ze sobą. Trzecie było najpoważniejsze albowiem na ok. 15 kilometrów przed końcem wycieczki stwierdziłem, ze w tylnym kole mam kapcia. Szczęściem w tym nieszczęściu było przynajmniej to, że dziura w dętce musiała być niezbyt duża bo po kilku postojach na dopompowanie koła udało mi się jednak dojechać do miejsca startu. Niezbyt sprzyjającą okolicznością była także dość kiepska przejrzystość powietrza. Przy dobrych warunkach z wysoko położonej Sanki czy Rybnej widać oddalone o kilkadziesiąt kilometrów pasma górskie z Tatrami włącznie. Podczas tej wycieczki niestety widoki te były niedostępne. Mimo tego pecha, wycieczka była bardzo udana i udało mi się przypomnieć, niektóre dość dawno widziane miejsca.