Rodzinna trasa prowadząca na północ od Čatež, przez równinę i wzniesienia z licznymi winnicami, do zamków Brežice i Pišece na zboczach pasma Orlica. Na początku przejeżdżamy przez stare mosty na rzekach Krka i Sawa i docieramy do miasteczka Brežice. Tu znajduje się pierwszy z odwiedzonych zamków. Został on zbudowany w XIII w., jednak przebudowano go później w renesansową fortecę, która chronić miała miasto przed najazdami tureckimi. Obecnie w zamku znajduje się muzeum regionu Posavje Za miastem teren jest równinny, dopiero za Globoko zaczyna się wznosić i pojawiają się liczne podjazdy. Wąska asfaltówka faluje raz w górę, raz w dół wśród ciągnących się, gdzie wzrokiem sięgnąć, upraw winorośli. Wraz z wysokością pojawiają się widoki na góry dookoła. Kawałek za miejscowością Pišece odchodzi w prawo szutrowa droga do zamku Pišece, który nie jest widoczny z drogi asfaltowej. Po ok. 500 m stromego miejscami podjazdu jesteśmy przy zamku. Zbudowany w XIII w., usadowiony wysoko ponad doliną, stwarza wrażenie miejsca o sporych walorach obronnych. Obecnie jest zamknięty z powodu prac konserwatorsko-budowlanych. Wspinając się stromo pod górę, można go jednak dokładnie obejrzeć ze wszystkich stron. Powrót od zamku szutrem w dół, a następnie w prawo - asfaltem trawersującym zbocza gór. Ok. 2 km dalej rozpoczyna się długi zjazd. Miało być pięknie, ale...przy zatrzymywaniu się, by poczekać na resztę wycieczki, przednie koło ujechało na luźnym szutrze, nie zdążyłem wypiąć butów i...kraksa. Niby niegroźny upadek przyniósł plon w postaci obdartego łokcia i ramienia. Niestety okazało się, że to nie wszystko - pękła śruba mocująca przerzutkę do haka i...koniec jazdy! Przed nami podjazd, nasz mobile home - ok 16 km dalej... Trudno - rozpoczęło się pchanie. Na szczęście bardzo krótkie. Zabezpieczyłem jak się dało luźno dyndający łańcuch i przerzutkę, siadłem na rower i... w dół. Zjechałem tak, pomagając sobie nogą na wypłaszczeniach ok. 10 km. Gdy zrobiło się płasko - pchał mnie syn, czasem używałem roweru jako hulajnogi. Po dotarciu do tablicy z napisem Brežice, widząc, że zbliża się burza - przesiadłem się na rower syna i wraz z żoną wróciliśmy do Čatež. Syn czekał z uszkodzonym rowerem obok knajpy przy drodze, gdzie istniała możliwość schronienia się przed deszczem. Gdy wróciłem po niego samochodem i spakowałem rower - lunęło na całego. Udało się. Pozostało lizanie ran...
Skomentuj